Droga na szczyt to maraton – Paweł Tekiela o cierpliwości, która buduje mistrzów

13 sierpnia 2025

Wytrwałość, cierpliwość i wiara w proces – to słowa, które najlepiej opisują taneczną drogę Pawła Tekieli. Swoją przygodę z tańcem rozpoczął w wieku 9 lat, a pierwsze kroki stawiał na parkietach całej Polski. Od lokalnych mistrzostw, przez medale Mistrzostw Europy i tytuł Mistrza Świata, po sukcesy na prestiżowych turniejach w Blackpool – jego kariera to przykład, że w tańcu sportowym nie ma drogi na skróty. Dziś, oprócz bogatego dorobku zawodniczego, jest uznanym trenerem i sędzią, wychowującym kolejne pokolenia mistrzów.
W rozmowie opowiada o tym, dlaczego droga na szczyt przypomina maraton, a nie sprint, jak radzić sobie z chwilami zwątpienia i dlaczego cierpliwość jest największym sprzymierzeńcem w dążeniu do mistrzostwa.

Redakcja: Pamiętasz moment, kiedy stanąłeś na podium Mistrzostw Świata? Co wtedy czułeś?

Paweł Tekiela: To była mieszanka ogromnej radości, ulgi i dumy. Radości, bo spełniło się marzenie, nad którym pracowałem przez lata. Ulgi, bo wiedziałem, że każdy wysiłek – od porannych treningów po setki godzin w sali – miał sens. Dumy, bo ten medal nie był tylko mój. Był efektem pracy całego zespołu: trenerów, partnerki, rodziny. Patrząc na flagę i słysząc hymn, czułem, że w jednej chwili cała ta droga – pełna wyrzeczeń, potu i czasem łez – nabrała jeszcze głębszego znaczenia.

Redakcja: W tańcu sportowym mówi się często, że droga na szczyt jest maratonem, a nie sprintem. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?

Paweł Tekiela: W stu procentach. Taniec sportowy wymaga długofalowego podejścia – tu nie ma drogi na skróty. Każdy krok, każda drobna poprawka techniki to cegiełka w budowaniu formy i pewności siebie. Zawodnik, który chce być na topie przez lata, musi pogodzić się z tym, że rozwój to proces rozłożony na wiele sezonów. Czasami oznacza to powolne, wręcz niewidoczne postępy, które po latach składają się na ogromną zmianę.

Redakcja: Co Twoim zdaniem było kluczowe w tym procesie?

Paweł Tekiela: Wytrwałość. W sporcie, a szczególnie w tańcu, trzeba być gotowym na to, że postęp przychodzi powoli. Treningi kilka razy w tygodniu to tylko początek – prawdziwa praca odbywa się dzień po dniu, przez lata. Stretching, przygotowanie fizyczne, analiza nagrań, poprawa techniki… To proces, w którym nie można się zniechęcać, nawet jeśli wyniki nie przychodzą od razu. Ogromne znaczenie miało też wsparcie trenerów i partnerki – dzięki nim nigdy nie odpuściłem.

Redakcja: Wielu młodych zawodników chciałoby szybko osiągnąć najwyższy poziom. Jak patrzysz na tempo rozwoju kariery w tańcu sportowym?

Paweł Tekiela: W tańcu – podobnie jak w innych dyscyplinach – szybki start nie zawsze oznacza długotrwały sukces. Czasami lepiej rozwijać się wolniej, ale konsekwentnie, bo wtedy budujesz solidne fundamenty techniki, kondycji i odporności psychicznej. Widziałem wielu tancerzy, którzy w pierwszych latach błyszczeli, a później gasli, bo zabrakło im cierpliwości. Dla mnie prawdziwa satysfakcja polega na tym, że największe osiągnięcia przyszły dopiero po latach – wtedy wiesz, że jesteś gotowy je unieść.

Redakcja: Jak radziłeś sobie z momentami zwątpienia w trakcie kariery?

Paweł Tekiela: Było ich sporo. Pamiętam jeden szczególnie mocno – start na Mistrzostwach Polski, kiedy odpadłem już w pierwszej rundzie. To był moment, który mógł mnie złamać, bo po miesiącach ciężkich przygotowań spodziewałem się znacznie lepszego wyniku. Ale potraktowałem to jako lekcję, a nie porażkę. Wróciłem do pracy z jeszcze większą determinacją – i rok później wygrałem te same Mistrzostwa. To doświadczenie nauczyło mnie, że w sporcie najważniejsze jest, by nie rezygnować, gdy chwilowo nie idzie po naszej myśli. Czasami droga na szczyt jest kręta, ale to właśnie wtedy hartuje się charakter.

Redakcja: Jaką radę dałbyś młodym tancerzom, którzy marzą o sukcesach na międzynarodowych parkietach?

Paweł Tekiela: Cierpliwość i konsekwencja – to dwie najważniejsze rzeczy. Sukces, który przychodzi zbyt szybko, bywa złudny. Dużo cenniejszy jest ten, który wywalczysz po latach pracy, bo wtedy masz nie tylko umiejętności, ale też odporność psychiczną. Trzeba kochać to, co się robi, i ufać procesowi – nawet jeśli przez jakiś czas wyniki nie są spektakularne.

Redakcja: Dziś wielu młodych tancerzy narzeka na brak idealnych warunków do rozwoju – czasem tańczą w wyższych kategoriach wiekowych albo z partnerami o niższych klasach tanecznych. Czy sam mierzyłeś się z takimi sytuacjami?

Paweł Tekiela: Tak, i to wielokrotnie. Często startowałem w wyższych kategoriach wiekowych albo z partnerkami, które miały niższe klasy taneczne. Mimo to decydowałem się na takie układy, bo ufałem procesowi i wierzyłem, że każda z tych sytuacji pozwala mi się rozwijać. Wiedziałem, że w odpowiednim momencie pojawi się odpowiednie zestawienie, na które będę gotowy. I tak się stało – to przygotowanie procentowało później, kiedy wygrałem Mistrzostwa Polski, zdobyłem tytuł Mistrza Świata i medal Mistrzostw Europy. To naturalna kolej rzeczy w sporcie – trzeba być na to przygotowanym i traktować każdy etap jako część większego planu.

Redakcja: Czego nauczyła Cię ta taneczna droga – od lokalnego parkietu po Mistrzostwa Świata?

Paweł Tekiela: Pokory, cierpliwości i wiary w siebie. Zrozumiałem, że porażki są etapem, a nie końcem drogi. Sukces smakuje najlepiej wtedy, gdy zdobywasz go po latach konsekwentnej pracy, dzieląc się nim z ludźmi, którzy wspierali cię od pierwszego kroku.